Przejdź do treści

Jak zgnieść konkurencję z gniotkiem?

  • przez

Jakieś trzy, może cztery miesiące temu napisał do mnie pewien bardzo dostojny Pan. Bogaty, ale chamski. Chyba rozwiedziony, ale głowy nie dam uciąć. Właściciel sporej księgarni internetowej. Nie mogę – nie powiem.

Jego prośba brzmiała bardzo dziwnie. „Jak mi udupisz kurkę-kurkę* wynagrodzę Ci to toną młodych ziemniaczków i setką książek – do wyboru. Gratis otrzymasz Xx** tys. „
– niestety nie podał mi konkretów, słowo „udupisz” można rozumieć różnie, a już szczególnie w marketingu. Ale dowiedziałem się. Chodziło o Black PR, chodziło o wyrąbanie strony z pozycji, chodziło o zniszczenie wartości domeny. Czyli totalna masakra konkurencji. Obrzucenia gniotkami, zniszczenie wizerunku i rocznego dorobku księgarni. Nieźle musieli zadrzeć z Panem dostojnym, skoro ten wykładał takie pieniądze na stół.

Oferta mi się spodobała, wynegocjowąłem cenę większa o połowę, dostalem wolną rękę. Odmówiłem jedynie działań związanych z niszczeniem i degradacją wizerunku – nie czuję się w tym jeszcze na tyle mocny, aby móc w tym kierunku bezkarnie działać. Natomiast pozbywanie się konkurencji z wyników wyszukiwania w google wychodzi mi całkiem nieźle.

Umowa podpisana. Dostałem potężną zaliczkę. Dostałem możliwości zdegradowania pozycji kurkę-kurkę w wynikach i zacząłem szybko pracować. Czas grał w tym przypadku główną rolę. Długo zastanawiałem się, czy upublicznić efekty mojej pracy, czy pokazać sposób w jaki udało mi się dosyć szybko i sprawnie zarobić sporą sumę pieniędzy. Myślę, że w Polsce mamy tulu świętoszków, którzy nie będą chcieli nawet skosztować soku, który zrobiłem, dlatego dałem na luz i właśnie publikuję przepis na ten sok.

Może na początku napiszę coś o domenie poszkodowanego w tej sprawie. Otóż kurka-kurka działała w sieci od jakiegoś roku. Domena jeszcze młoda, ledwo przedłużona. Miała opiekę jakiegoś wolnego strzelca – na firmę mi to nie wyglądało. Księgarnia okupowała topy w niszowej tematyce książek. Nie wolno mi zdradzać szczegółów (tak, pozwolenie na ten wpis też długo negocjowałem!). Na moje oko właścicielowi nieźle się powodziło, ale był taki jeden bogatszy i cwańszy od niego. Pan dostojny. I dobrze zrobił zatrudniając mnie do tej roboty. Kurka-kurka walczyła na długim ogonie, nie interesowało nas nic innego, jak wygniecenie ogona tej firmie.

Pierwszym krokiem mojej pracy było kupno 3 hostingów z 3 dedykowanymi adresami IP. Trochę to kosztowało, a zajęło kilka minut. Drugim krokiem było kupienie kilkudziesięciu skryptów, autogeneratorów i innego pornolstwa. Niestety zmuszony byłem zaśmiecić trochę indeks googla bez jego wiedzy. Udało się. Kupione dzień później domeny weszły do indeksu, treści od groma – bez ładu, bez składu, domeny linkowane na sieczkę, setki tysięcy linków. Oczywiście systemy wymiany odegrały tutaj ogromną rolę. Szczególnie te rotacyjne.

Tysiące stron spamu, aby czekało na bana. Minął tydzień, a zaindeksowane podstrony zaczęły liczyć się w milionach. Na zlecenie kolega stworzył mi bardzo prosty system rotacji linków wewnętrznych. Na każdej stronie umieściłem kod z systemu wewnętrznego. A do niego dodałem wszystkie adresy podstron kurki-kurki z zupełnie zerwanymi z kosmosu anchorami. Oczywiście mocno jęczały od słów „porno” „hard sex” itd. aż wstyd człowieka bierze… ale czego się nie robi dla doświadczenia, prawda?

W miesiąc kurka-kurka dostała milionową ilość linków na podstrony. Linków z zerową wartością, ze stron, które… przeze mnie samego zostały zgłoszone przez spam raport. Dodatkowo podmieszanie linków i podobnych anchorów w wewnętrznym systemie dało bardzo ciekawy efekt. Myślę, że strony przeleciał jakiś robot, bo nagle wszelkie podobieństwo, wszelkie odnośniki i strony do których prowadziły linki upadły. Niektóre poszły w wieczny filter trzymający się do dzisiaj – to te z lepszą grafiką i bardziej zmieszaną treścią. Również podstrony księgarni kurka-kurka wyleciały poza top30-top50 – w zależności od stopnia podlinkowania tych podstron z tych wartościowych i zaufanych witryn.

To wystarczyło. Dostałem swoją nagrodę. Wiem jednak, że muszę się w tej kwestii jeszcze dużo nauczyć. Opisałem wszystko w bardzo prosty i przystępny sposób. Jednak… samo stworzenie tych stron zajęło mi miesiąc. Dojebanie im rotacją trwało kolejny miesiąc. Przy tym czasie należało obserwować wyniki i modlić się coby udało się osiągnąć zamierzone efekty. Niezupełnie się udało… nie wszystkie podstrony poszły w las, ale zdecydowana większość została zgnieciona – bo przecież nie dawałem żadnej gwarancji, nie da się dać na takie rzeczy gwarancji!

Kurka-kurka się załamała. Szkoda, że nie trafiła na mnie wcześniej. Szkoda… a może trafi niedługo? Wbrew pozorom wyciągnięcie swojej strony po takim ataku konkurencji nie jest trudne. Chociaż, pewnie tej domeny: „gniotek.com” bym nie wyciągnął. Za młoda, za głupia, nie leci na kasę. Nie chce być popularna w google.

Ale kurka-kurka – z rocznym stażem i już jakimś zaufaniem – wiem, że by mi się udało… za drugie tyle, co mnie kosztowało zapędzenie jej do grobu.

wyjaśnienie
* kurka-kurka – blogowa nazwa księgarni, którą gniotłem.
**kwota wyiksowana coby nikogo w oczy nie kolało.

Ale tak obserwuję sobie i myślę, że coraz wiekszy popyt jest na gniecenie konkurencji. Może warto się całkowicie przebranżować i zostawić spokojne, białe, czasem kolorowe SEO na rzecz czarnej mocy?
Być zdrajcą, czy być dobry człowiek?
Znowu zahaczamy o temat (nie)uczciwego robienia pieniędzy. Tak to się kręci.

PS
Tony ziemniaków nie przyjąłem. Wziąłem równowartość w inny sposób.

4 komentarze do “Jak zgnieść konkurencję z gniotkiem?”

  1. Czołem, przylazłem tu z naszego firmowego bloga semoporanku.pl.

    Prywatnie, dzisiaj się spotkałem chyba z efektami działania podobnego do Twojego.

    W google wpisałem „a href=”moja_domena”” a w efekcie między innymi strona ze spamerskimi komentarzami. W jednym z komentarzy obok „moja_domena” były słowa z porno. Oczywiście ja tego nie dodawałem :)

    Co radzisz żebym zrobił?
    Co dziwne – na tej branży nie można zarobić…
    pozdrawiam

  2. i Ty możesz spać po nocach…?
    Nawet najzwinniejszej i najmądrzejszej żmii zdarza się czasem przygryźć wlasny ogon ;p

Możliwość komentowania została wyłączona.