Podtytuł: te autory książek, to nie mają co robić tylko wymyślają sobie inny świat?
Nigdy nie byłem autorem żadnej książki. Znaczy e-booka napisałem (może wam się pochwalę, jak nie pochwalę się to sami znajdźcie). Ale czytam od czasu do czasu. I nie interesują mnie ścisłe, tematyczne, odporne na fantazję i wyobraźnię pozycje. Teraz jestem ciekaw schematu myślowego autorów książek o niczym – zmyślonej sytuacji, nieprawdopodobnej fabule i tak dalej…
Bo ONI to chyba lubią takie pisanie książek, co? No muszą lubić. Tylko teraz pytanie czy piszą bo chcą zarobić, czy piszą dlatego, że najzwyczajniej w świecie lubią tworzyć nowy świat z obecnego? Lubią widzieć nowe sytuacje wyzwania, na które nigdy nie mieliby odwagi zdobyć się w rzeczywistości? A może zwyczajnie nosi ich fantazja i postanowili to jakoś wykorzystać? (zamiast chodzić i szukać duchów i zjaw to je po prostu wymyślą w książce i będą na zawołanie).
Pisarze to dziwni ludzie. Intelektualiści, którym nie wolno nic mówić, bo jak Ci siekną ripostę to nie tylko w pięty pójdzie, ale i w łokcie. Jestem czasem pod wrażeniem. Ale częściej zastanawiam się, czy faktycznie zastanawianie się nad tymi wszystkimi prawdami życiowymi, bycie po prostu mądrym ma jakiś sens?
Nauczanie innych może być hobby, a myślę że każda książka uczy. Jedna mniej, druga więcej. Problem w tym, czy ktoś czyta książkę po to żeby czegoś się nauczyć, czy po to żeby się rozerwać? Bo ja to mam tak… Dobra nie mam. Nie mogę nic napisać, zabronili mi. Cenzurują gniotka.
I jak jest w końcu z tymi pisarzami? Bo jak dla mnie to każdy ma swój świat i w nim żyje. Oczywiście nie oceniam, mi to (mówiąc szczerze) zwisa, ale fajnie tak od czasu do czasu się nad czymś pozastanawiać i powymyślać trochę tekstu.
Tekst wypuściłem bez jakiejkolwiek redakcji. Pamiętacie ostatnie spostrzeżenia, że google lubi nowości? :) hia, hia, hie.
Fiołki na wierzbie… wytarmosił dziad.