Jak sami wiecie w ostatnim czasie prawie nie pisuję na bloga. Naprawdę nie jest to spowodowane tym, że mi się nie chce, czy o blogu zapomniałem. Zupełnie nie – na dowód możecie zobaczyć sobie, że uzupełniłem już większość zakładek :) Jednak nie w tym czuję dzisiejszą pointę.
Chciałem porozmawiać na temat autorytetów w blogowaniu. Każdy kto kiedykolwiek zetknął się z blogiem doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że blogowanie to czasochłonne zajęcie. Czasami jest w stanie naprawdę całkowicie nas pochłonąć, a my poza blogiem nie widzimy nic innego. Takie są przeważnie początki. Niestety z uwagi na to, że jeszcze dzisiaj z „bloga” nie da się wyżyć większość po pewnym czasie przestaje realizować swoje projekty, o blogu zapomina, albo zwyczajnie przestaje publikować nowości, kolejne przemyślenia.
Drugą kwestią porzucania blogów jest fakt, że naprawdę niektórzy się wypalają i jak już zamieszczą swoje wszystkie przemyślenia w sieci to nie są w stanie wyprodukować nic nowego. Tak bywa, ale myślę, że żaden z was niczego takiego nie doświadczył :) Nie mniej jednak mamy w blogosferze jakieś tam autorytety – osoby, które już długo blogują, znają się na rzeczy i poświęcają się pisaniu bloga w wystarczającym stopniu, aby robić to regularnie, prawidłowo i pobożnie.
Ale jeżeli tak przyjrzymy się bezpośrednio osobie blogera to co zauważymy? Ja w większości przypadków(w większości, nie we wszystkich) widzę zastój. Zastój umysłowy, finansowy, psychiczny i osobowy. Oznacza to chociażby tyle, że taki bloger „z powołania” nadal jest tym samym blogerem, którym był rok temu. Nie rozwija się i może jego blog zyskuje coraz więcej czytelników, ale bloger jako osoba jest już stary.
Osobiście uważam, że blogosfera rządzi się swoimi prawami i świeża krew jest tutaj bardzo mile widziana. Oczywiście starzy wyjadacze stale są potrzebni, jednak nigdy nie uda im się już osiągnąć nic WIELKIEGO, bo przecież oni stoją tylko w miejscu. A tak szczerze między nami to uważam, że jeżeli ktoś chce naprawdę prowadzić bloga… musi się temu poświęcić całkowicie. Pisanie, chodzenie do pracy, robienie własnego biznesu, praca dorywcza, znajomi, kontakty między ludzkie i facebook skutecznie ograniczają ludziom pole manewru w ciągu dnia. Jeżeli taki bloger nie zrezygnuje chociażby z połowy z nich, nie ma szans na stworzenie czegoś dla potomnych.
Chciałbym tak jeszcze tylko dodać, że pogodzenie bloga z życiem zawodowym(jeszcze jak tworzymy zawodowego bloga) to jest naprawdę nie lada wyzwanie. Odkąd zacząłem poważnie podchodzić do tematu pracy… sami widzicie jak wygląda mój blog, ile się na nim dzieje. Oczywiście mierzę wszystkich swoją miarką, jednak mam przykłady na potwierdzenie mojej tezy. Jeżeli ktoś zaczyna jakiś projekt, zaczyna walkę o zmianę samego siebie czy cokolwiek takiego i pisze o tym bloga, to jestem przekonany, że tak naprawdę działa z bardzo małą skutecznością. Jeżeli taki osobnik nagle zmniejsza częstotliwość swoich wpisów oznacza to, że wreszcie zaczął coś robić. Jeżeli przestaje pisać zupełnie, dla mnie odpowiedź jest tylko jednak – porzucił idee, a wraz z nimi bloga.
To tak na dzień dobry dzisiejszego poranka :)
Trochę przesadziłem w ostatnim akapicie :) Jeżeli ktoś przestaje zupełnie pisać to może albo dalej rozwijać swój biznes/działanie, albo porzucać wszystko. No rozumiecie :D
Myślę, że jeżeli ma się pasję i się wie o czym chcemy pisać, to z pewnością nam się uda ulepić z tego coś ciekawego. Jeżeli tego nie ma, to całkowicie zmienia to postać rzeczy.
Michale poniosło Cię i to bardzo :) A na temat systematycznego budowania zaplecza, bo i blog takim jest to już nie wspominasz :)
Oj tam mnie od razu poniosło:D
Możliwość komentowania została wyłączona.