a scenariusz: Anthony Minghella Byłem, oglądałem, otwarłem gębę i jadłem nachos. Mało zjadłem bo gęba nie chciała się zamykać. Nie przepadam za musicalami, nie lubię dramatów, chociaż większość mnie tka i rusza. Nine, czyli po polsku dziewięć kolego to film inny, ciekawszy.
Wchodząc do sali kinowej nie spodziewałem się niczego. Nie myślałem o filmie, po prostu wszedłem i oglądałem – robię tak zawsze, gdy trzeba mi się zrelaksować i pobawić filmem. Ten jednak zabawy nie dał, miałem cały czas głowę na obrotach i zastanawiałem się nad sensem, ideą, wartością, techniką, pięknem kobiet i ich uwodzicielskimi gestami. A uczucia które mi towarzyszyły były nieprzyjemne – to kwestia podejścia do filmu, chyba.
Do filmu wcale nie podszedłem, to film podszedł pode mnie. Byłem zaskoczony muzyką, jest dobrana przedobrze. To element filmu, który zwyczajnie mi się spodobał. Byłem zaskoczony skokami, przejściami czasowymi, które dopiero na samym końcu zostały wyjaśnione – przez metaforę, ale zawsze ;) Cały czas zastanawiałem się jak to połączyć w całość, aż wreszcie przyszła ostatnia scena i dowiedziałem się jak i z której strony mam gryźć ten film, żeby go poznać i zrozumieć.
Nine, czyli po polsku dziewięć kolego był dla mnie zaskakujący. Tak inny od wszelkich pozostałych produkcji, jakie dane mi było oglądać w ostatnim czasie, że aż zdziwiłem się, że jestem na takim filmie. Zdziwiłem się, że ja – gniotek – byłem na NINE! Czy to nie dziwne dziwić się, że jest się tam, gdzie czuje się potrzebę być? Bo siedząc na niewygodnym (jakoś tym razem nie przypadło mi do gustu ani miejsce, ani wygoda fotela) fotelu chciałem tam siedzieć, odechciało mi się pić, jeść, spać, wracać. Byłem, patrzyłem i podziwiałem – tak mi się teraz wydaje, że tak właśnie podziwia się film.
Poczytałem sobie dzisiaj opinie o filmie na filmwebie, jakichś tam forach i innych miejscach. Są różne, są skrajne. Mam wrażenie, że film trafia do konkretnej grupy docelowej i nie są to ludzie „kochający filmy”, nie są to dzieciaki, nie są to dorośli i nie jest to młodzież. To ludzie ze specyficznego odłamu, różniący się od innych podejściem i wizją, światopoglądem. Film nie jest prosty, a mi to rozkładanie go na czynniki pierwsze dawało frajdę i satysfakcję. Chętnie powiem, że każdy komu nie podobał się Nine jest płytki i nierozumny, jest głupi i głupszy… ale nie. Mam jednak nadzieję, że każdy zrozumie, że tworzenie filmu to tworzenie „sztuki” – przynajmniej w tym wypadku. Są gnioty, są arcydzieła, istnieją sztukmistrze i nieudacznicy. Nie ma reguł, nie ma zasad. Trzeba rozumieć i otwierać umysł.
Uważam, że każdy kto ma trochę zamiłowania do sztuki, teatru i takich tam rzeczy powinien zobaczyć ten film. Ci co lubią gry, komputery i AVATARY niekoniecznie muszą wykazywać chęci i uwielbienie do czegoś więcej oprócz prostoty.
I wszystko chyba.
Bo jak Ci się nie podobał NINE, to ja z tobą o filmach gadać nie będę ;)
Bym zapomniał prawie: ja zrobiłem sobie inny koniec. O parę minut filmu wcześniej. Jak kto oglądał, to mam nadzieję, że zrozumie, bo tłumaczyć już nie będę. I tak wylałem na fujarę żale i wystarczy już.