Skąpiec! To najgorszy typ mężczyzny jaki może się przytrafić przeciętnej polce.
Dzisiaj uświadomiłem sobie, że pokonałem swój konsumpcjonizm.
Przestałem kupować gówna i Maryny ciało, co stało się dla mnie bardzo przykre. Niestety takie doświadczenie muszę ciągnąć do czasu aż zwiększę zarobki, albo zacznę więcej pracować fizycznie, co spowoduje zapomnienie o tych wszystkich bzdurach.
Teraz kupuję tylko to co potrzebne i za tyle ile mam. Bez szarpania budżetu i pożyczania z kupki odłożonej na to, z kupki na tamto. Ile mam tyle wydam, więcej sobie nie zabiorę. Chociaż czasem korci jak cholera, żeby to kupić, tamto. Ale od razu umysł przestawia tryb myślenia – weź se strzel kopa, bo nigdy nie będziesz bogaty jak zaczniesz wydawać więcej niż masz. I to chyba fundamentalna zasada i od niej zawsze powinno się zaczynać.
Konsumpcjonizm – modne ostatnio słowo. W dobie kredytów i pożyczek ma swoje zastosowanie. Kupuję tyle ile chcę, nie ważne, że przez resztę życia będę na to ciężko harował w starej, mało płatnej i nadal wygodnej robocie. Właśnie. To tak chyba dzisiaj wygląda, no nie?
Mi wystarczyło uświadomienie sobie, że te wszystkie rzeczy zwyczajnie pożerają moje pieniądze. Fakt faktem, że ścisnęło mi trochę portfel – zacząłem więcej jeździć, trochę więcej rozrywki – i to wszytko uzależnia. Ale gdy się to ogranicza, w oczach rośnie majątek własny. Fajna sprawa, pod warunkiem, że pieniądze których nie wydam na bzdety przyniosą jeszcze więcej pieniędzy. Ale to takie pstre gadanie, cholera!
Po prostu odwołanie się od nawyku ciągłego kupowania jest fajne i tyle. Ale nadal nie wiem czy to oznacza, że zrobiłem się skąpy, czy po prostu mierzę realną miarą obecne możliwości finansowe?
Miało być jeszcze o kobietach i skąpieniu. Tak… ale nie będzie.
Wystarczy. Czujesz niedokończony temat?
Dobrze gadasz , oj dobrze. Żal ludzi co wydają tyle co zarabiają albo więcej. Nie rozumiem ich.
Krzyśku, witaj!
Po pierwsze to dziękuję Ci, że mi przypomniałeś ten tekst. Po drugie dziękuję Ci że w ogóle go skomentowałeś ;) A po trzecie chciałem napisać, że ja trochę inaczej podchodzę już do tematu.
Im dłużej nad tym myślę tym więcej z tego rozumiem i nie zamykam się jedynie na myślenie „ludzi bogatych” albo patrzących zupełnie z innego punktu widzenia. Staram się poznać jak najwięcej perspektyw, a poznawanie ich jest niesamowite.
Ja naprawdę zaczynam to rozumieć, co nie znaczy że ta sytuacja mi się podoba. Dlatego zamiast pisać o tym i tłumaczyć to zachowanie staram się zmienić tą sytuację ;)
Pozdrowienia!
Jesteśmy zewsząd karmieni poglądami, które skłaniają nas do ciągłego nabywania niezależnie czy jest nam nowy przedmiot potrzebny, czy nas ucieszy korzystanie z niego, czy mamy na niego gotówkę i czy nie zabraknie nam na opłaty… Wydawać nasze ciężko zarobione pieniądze na rzeczy zbędne? W imię czego? Dlaczego mamy pogrążać własny budżet żeby nabić kabzę ludziom, którzy mają nasz interes gdzieś… Na gadżety i duperele nie wydam ani grosza wolę przeznaczyć te pieniądze na podróże, bo wspomnienia to idealna lokata kapitału… Nikt nam ich nie odbierze.
Dobrze, jasno i prawidłowo powiedziane. Zgadzam się :)
Konsumpcjonizm, jako postawa polegająca na konsumpcji dóbr materialnych i usług w sposób nieusprawiedliwiony rzeczywistymi potrzebami, na stałe wpisał się w obraz współczesnego społeczeństwa. Jego zauważalne początki, to okres po zakończeniu II wojny światowej, czyli czas wzrostu szybkości rozwoju gospodarki kapitalistycznej. W latach powojennych najbardziej był uwidoczniony w Stanach Zjednoczonych. Podstawowa zasada jego działania towarzyszy jednak ludzkości niemal od początku, ponieważ wywieranie wpływu na innych w celu podporządkowania ich sobie jest nieodzownym elementem władzy. A czymże jest marketingowe działanie przedsiębiorstw jeśli nie próbą zawładnięcia umysłami konsumentów w taki sposób aby podporządkować sobie ich decyzje o tym na co przeznaczą zawartość swoich portfeli?
Możliwość komentowania została wyłączona.