Postanowiłem wyrwać się z mojej małej prowincji i ruszyć w świat. Okazją była konferencja organizowana przez mediafuna, oraz maraton blogerów nocy następnej. Ale o konferencji napiszę osobny tekst, jak ciut ochłonę, przemyślę i przeczytam wszelką treść wyprodukowaną na blipie. A o maratonie napiszę, jak na niego pójdę i uda mi się coś naskrobać – przecież bloger jestem!
Tym razem chciałem o Warszawie i o stereotypach jakie trzymają się mojej małej, zadupionej, wiejskiej dziurki. Bo jestem pod wrażeniem. Oglądanie miasta poza wycieczką szkolną, czy szybkim wyjazdem do teatru jest naprawdę niesamowite. Rozumiem chyba zafascynowanie turystyką i osiągnięciami ludzi. Teraz po prostu wiem, co to znaczy poznawać kulturę, świat, historię i ludzi. Chociaż z tymi ostatnimi to bardzo różnie jest.
Warszawa jest niesamowita pod względem historycznym. Zwiedzałem centrum, kolebkę polskiej cywilizacji i mówiąc szczerze nie mogę wyjść z podziwu. Jestem zafascynowany pałacem prezydenckim i tymi wszystkimi pieniędzmi, które obróciły się w tak wielkie dzieła. Niestety troszkę zboczony kierunek myśli podpowiada mi pytanie: co by było gdyby, nagle coś się zawaliło, coś by coś zniszczyło?
– Byłby płacz, lament i zgrzytanie zębów, czy olanie sprawy i walka z tym kimś, czymś, czy jakąś organizacją, która za zamachem na dzieło kultury stoi? Podziwiając te budynki, światła i wszelkie symbole historyczne zastanawiam się nad siłą intelektu ludzkiego umysłu i możliwościami interpretacji jednego głupiego posągu na miliardy sposobów.
Ale dość o historii i kulturze. Sprawa mnie osobiście za bardzo fascynuje, żeby o niej pisać. Problemem dla mnie jest warszawski ruch uliczny… bo ja nie jestem tutejszy, nie mam pojęcia o tym, jak mam się tędy poruszać i jak mam znaleźć drogę. Zwyczajnie nie znam sposobów na prowadzenie auta po warszawskich zaułkach, uliczkach i dróżkach naprawdę skomplikowanie oznakowanych, u nas w Lublinie nie ma tak skomplikowanych skrzyżowań i problemów z odnalezieniem odpowiedniej drogi. Warszawa jest za duża i za mocno cywilizowana, żebym mógł ją w pełni zrozumieć… sam nie wiem czy powinienem.
Tutaj wszystko z czymś się kojarzy, jest czegoś symbolem, jest jakąś marką, jest jakimś wyznacznikiem czy decydującym słowem w dyskusji. Nic nie dzieje się bez przyczyny, a każdy ruch jest naprawdę solidnie zaplanowany. A to trzeba sobie chwalić. Może żale i moja opinia nie są faktycznie ciekawe, ale ten blog jest miejscem, w którym mogę bezkarnie was zanudzać moimi wynurzeniami na temat warszawy. Bo…
Sława, popularność i świadomość istnienia nie specjalnie kręci mnie jako jednostkę. Interesuje mnie to ze względu marketingowego, a będąc w Warszawie dłużej, niż na czas konferencji zrozumiałem potencjał możliwości tego miasta. Ale cóż o możliwościach może wiedzieć prosty chop z małej, podwiejskiej mieściny? Warszawa. – Jak to ambitnie brzmi.
Warszawa może być przykładem, na którym można opierać swoją cienką linię kręgosłupa. Chcę przez to powiedzieć, że samo miasto może być przykładem pracy na sobą, władzy, potęgi i tych wszystkich innych rzeczy, które cieszą ambitne osoby… Ale, dobra. wystarczy. cześć.
Jeśli miałbyś teraz wybierać:
wolałbyś zamieszkać w Lublinie czy Warszawie? Dlaczego w lbn, dlaczego w wawie?
Witaj Marcinie,
cieszę się, że napisałeś komentarz :) Dzięki.
Mówiąc szczerze, nie mam nawet teoretycznej możliwości zamieszkania w Warszawie. Najchętniej zamieszkałbym gdzieś niedaleko Warszawy – około 20-30km, tak żeby zawsze można było swobodnie sobie dojechać i pobyć w Warszawie.
Za i przeciw bardzo trudno wskazać. Gdybym miał wybierać wybrałbym Warszawę – miasto większych możliwości, większego hałasu i ogromu ludzi. Duże i szerokie, prędzej czy później bym się tam odnalazł.
Lublin nie jest dla mnie ciekawy, może dlatego, że go nie znam i student ze mnie marny? Był, to był. Często odwiedzany itd. Uh.
Hmmm, czy ten post to naśmiewanie się czy wychwalanie. Bo nie do końca wiem;-)
Wychwalanie, nie wal więcej anchor tekstów w nicku, bo i tak Ci to nic nie daje.
Możliwość komentowania została wyłączona.